niedziela, 8 czerwca 2014

Prolog

          Sobotnie popołudnie. Właśnie jadę do Los Angeles z moim bratem, mamą i ojczymem. Przeprowadzamy się, żeby "zacząć nowe życie" (jak to mówi mama). Już nie raz "zaczynaliśmy nowe życie", więc nie spodziewam się, że zostaniemy tu na dłużej. Mama twierdzi inaczej. Mówi, że to nasza ostatnia przeprowadzka, ale jej nie wierzę. Jest maj, więc raczej do końca roku samotnie będę spędzała przerwy na lunch. Na pewno nie znajdzie się nikt, kto będzie chciał się ze mną zadawać. Wszyscy mają już swoje grupki. Nie mogę tego samego powiedzieć o moim bracie (Ryanie). Jestem pewna, że po kilku dniach znajdzie się w szkolnej elicie.
          Gale (nowy mąż mamy) prowadzi. Mama siedzi i czyta jakieś czasopisma, co jakiś czas mówi coś w stylu "Już się nie mogę doczekać poznania nowych sąsiadów" czy "Jestem podekscytowana tą przeprowadzką".
Ty zawsze jesteś podekscytowana.
Wolę tego nie mówić na głos, bo jeszcze zepsuję jej humor. Ryan jest zajęty swoim telefonem, a ja słucham muzyki.
          Opieram głowę o szybę samochodu i zauważam, że wjeżdżamy do Los Angeles. Mama zapewne zaraz każe mi wyłączyć muzykę, więc sama wyciągam słuchawki z uszu. Chowam telefon do torby.
          Wjeżdżamy na ulicę. Zatrzymujemy się obok wjazdu do domu. Mieszkamy prawie na końcu ulicy. Na przeciwko nas jest jeszcze jakiś dom, a zaraz za nim koniec drogi i znak z napisem "END". Wychodzimy z samochodu i Gale wyciąga wszystkie walizki z bagażnika. Wpatruję się w dom sąsiadów i po chwili słyszę głośny śmiech i pisk.
   - Czyli mamy hałaśliwych sąsiadów - mówi mama i zatrzaskuje drzwi od samochodu.
   - Pewnie jacyś nastolatkowie - dorzuca Gale.
Na ulicy obok śmietników, przy których się zatrzymaliśmy ląduje czyjś but.
          Mama, Ryan i Gale idą do domu. Ja stoję i patrzę na but. Wygląda na męski. Brama naprzeciwko się otwiera. Wychyla się czyjaś głowa. To jakiś chłopak. Rozgląda się i po chwili mnie zauważa.
   - Ymm... Hej - uśmiecha się do mnie - Jestem Luke, a ty?
   - Megan - odwzajemniam uśmiech.
   - Jesteś naszą nową sąsiadką, tak?
   - Tak - patrzę na but, a potem na Luka - to twój?
   - No mój - zaśmiał się - mogłabyś mi go podać? Sam bym po niego poszedł, no ale... - patrzę na niego i zauważam że jest chyba w samych bokserkach - nie mogę.
   - Jasne - schylam się i podaję mu but.
   - Dziękuję Megan - uśmiecha się - Może wejdziesz i poznasz nowych sąsiadów?
   - Następnym razem.
   - Okej. Nie będę cię do niczego zmuszał. Pa - Luke znika, a brama zamyka się.
   - Pa - odpowiadam sama do siebie.
Idę brukowaną ścieżką pod górę ciągnąc za sobą walizki. Wchodzę do domu. Nikogo nie ma w salonie, więc przechodzę do mojego pokoju. Stawiam torby przy szafie, a sama siadam na łóżku.
          Pokój jest bardzo starannie wykonany. Meble są białe, ściany błękitne, tak jak chciałam. Nie podoba mi się jedynie to, że za ścianą mieszka mój brat i mamy wspólny taras.
          Nie mam zamiaru siedzieć w domu, bo nie jestem zmęczona. Zchodzę na dół i wyciągam sok pomarańczowy. Piję i wychodzę z domu. Siadam na końcu ulicy, opierając się plecami o znak. Zastanawiam się jak będzie w szkole, czy znajdę jakieś miejsce na zjedzenie lunchu, czy ktokolwiek będzie chciał ze mną rozmawiać. Może będę skazana na dziwaków. Ryan nie będzie się do mnie przyznawał, chyba że będzie czegoś ode mnie chciał. Tak jest zawsze. Nie jestem brzydka więc może uda mi się z kimś zaprzyjaźnić.
          Słyszę śmiech i po chwili pięciu chłopaków (w tym Luke) wychodzi na ulicę.
   - O! Hej Meg - zwraca się do mnie Luke i cała piątka do mnie podchodzi.
   - Hej Luke - uśmiecham się, patrząc w górę.
   - Chłopaki to jest Megan, nasza nowa sąsiadka - Luke przedstawia mnie swoim przyjaciołom - Meg, to jest Jai, Beau, Daniel i James - wskazuje każdego ręką.
   - Miło mi was poznać.
   - Nam ciebie też - mówi Jai. To chyba brat bliźniak Luke'a.
   - Chłopaki musimy iść, nie pamiętacie? - odzywa się Daniel.
Cała piątka żegna się ze mną i idzie przed siebie ciągle się śmiejąc i przepychając.
          Wracam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz